niedziela, 25 maja 2014

Poor muffins

Ubogie babeczki, czyli babeczki z truskawkami i migdałami

Najuboższe babeczki, jakie robiłam. Bez mleka lub jogurtu, bez żółtek i nawet... bez proszku do pieczenia! Mimo to, rosną jak szalone, są zwarte, nie za słodkie, idealne! Szybkie w przygotowaniu, dlatego polecam, jeżeli nie macie nic do niedzielnej kawy ;)

Składniki na 8 dużych babeczek:

* 6 białek
* 150 g roztopionego i przestudzonego masła
* 1 szklanka + 2 łyżki mąki pszennej
* 1 szklanka cukru pudru
* 1 łyżeczka ekstraktu z migdałów
* 12 odszypułkowanych truskawek
* płatki migdałów do posypania
* cukier puder do posypania

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.

Mąkę przesiać razem z cukrem pudrem, wymieszać. Białka ubić na delikatną, ale nie sztywną pianę. Dodać do niej mąkę wraz z cukrem, wymieszać za pomocą szpatułki. Wlać przestudzone masło i aromat, wymieszać do połączenia składników.

Formy na babeczki wysmarować masłem i obsypać mąką (pominąć ten krok, jeżeli używacie silikonowych foremek). Każdą foremkę napełnić ciastem do samych krawędzi. Na środek ciasta wcisnąć po jednej truskawce. Obsypać migdałami.

Piec w temperaturze 170 stopni przez 20 - 27 minut. Wyjąć, wystudzić na kratce. Posypać cukrem pudrem.

Udanych wypieków ;)



 

poniedziałek, 19 maja 2014

Surprise

Niespodzianka, czyli babka marmurkowa

Z powodu odwołanego wyjazdu, nie pozostaje nic innego jak biec do kuchni i nadrabiać straty. Dziś kolejny klasyczny przepis, tym razem babka marmurkowa. Ciasto ucierane, które kiedyś było dla mnie prawdziwym utrapieniem, dziś jest jednym z najprostszych ciast. Babka nie należy do najwilgotniejszych, ale nie sypie się w rękach. Pasuje do dobrej kawy i dobrego filmu :)
(Przepis ze strony mojewypieki.com)

Na babkę:

* 300 g mąki pszennej
* szklanka drobnego cukru do wypieków
* 1 1/4 łyżeczki proszki do pieczenia
* 1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
* 1/2 szklanki mleka
* 225 g masła w temperaturze pokojowej
* 4 duże jajka
* 120 g gorzkiej czekolady
* szczypta soli

Wszystkie składniki muszą być w temperaturze pokojowej. Dzięki temu ciasto nie będzie zakalcowate. 

Masło utrzeć razem z cukrem na puszystą, jasną masę. Dodawać po jednym jajku, dokładnie miksując. Masa może się zwarzyć, ale to nie wpłynie na ciasto. Dodać ekstrakt waniliowy i szczyptę soli, wymieszać.

Wsypywać na przemian mąkę z mlekiem. Mieszać szpatułką (mniejsze ryzyko zakalca). 

Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej. Ciasto podzielić na dwie części. Do jednej wlać roztopioną, lekko przestudzoną czekoladę, dokładnie wymieszać. 

Keksówkę o wymiarach 29 x 11 cm wysmarować masłem i wysypać bułką tartą lub mąką. Wylewać raz jasne, raz ciemne ciasto. Na koniec, patyczkiem zrobić esy - floresy. 

Piec w temperaturze 160 stopni przez 70 - 80 minut, lub dłużej, do suchego patyczka. Studzić w uchylonym piekarniku.

Udanych wypieków :)

  

niedziela, 18 maja 2014

Don't kiss me

Nie całuj mnie, czyli bułki z cebulką

Postanowiłam jednak przygotować dziś "ankietowe" bułeczki. Nie będzie mnie 2 tygodnie, więc chociaż tyle Wam zostawię.
Są delikatne, bardzo puszyste, cebulowe. Wychodzi 20 małych bułeczek, lub, tak jak u mnie, 11 dużych. Najlepsze ciepłe, gorrrąco polecam ;)
(Przepis ze strony mojewypieki.com)

Na ok. 11 dużych lub 20 małych bułeczek:

* 825 g mąki pszennej + 1/2 szklanki do podsypywania
* 1 łyżka cukru
* 2 łyżeczki soli
* 12 g drożdży suchych
* 1,5 szklanki ciepłej wody
* 1/2 szklanki ciepłego mleka
* 3 łyżki roztopionego masła
* 3 średnie cebule

Dodatkowo:

* 1 jajko
* łyżka mleka

Cebulę pokroić w kostkę, podsmażyć.

Mleko, masło, wodę, cukier, sól wymieszać razem. Przesianą mąkę wymieszać z suchymi drożdżami. Połączyć mąkę z mieszanką płynów i cebulą. Zagnieść gładkie i elastyczne ciasto. Można podsypać mąką, do 1/2 szklanki. Odstawić do wyrastania na około 1,5 godziny.

Po tym czasie ciasto raz jeszcze krótko zagnieść, podzielić na 11 równych części. Uformować bułki. Ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Odłożyć do napuszenia na 30 minut. Przed pieczeniem posmarować jajkiem roztrzepanym z łyżką mleka. Można naciąć.

Piec w temperaturze 200 stopni przez 20 minut. Studzić na kratce.

Udanych wypieków :)




 

niedziela, 11 maja 2014

My favourite flavour

Mój ulubiony zapach, czyli bułki z truskawkami i kruszonką

 Niestety, ten post jest ostatnim postem przez najbliższe 6 dni. Z powodu wyjazdu muszę zaprzestać prowadzenia bloga, ale jak tylko wrócę, wszystko nadrobię! :)
Nie ma nic doskonalszego niż zapach truskawek wydobywający się z domowego piekarnika. Formowanie bułeczek, patrząc przez okno na zielone już drzewa, jest taki uspokajający i napawa pozytywną energią! Nie mówmy już o samym kosztowaniu drożdżówek ;) Te przygotowuję już po raz któryś, za każdym razem znikają szybciej, niż są przygotowywane ;)
(Przepis ze strony mojewypieki.com)

Na ok. 8 bułeczek:

* 340 g mąki pszennej
* 3 czubate łyżki cukru
* 3/4 szklanki ciepłego mleka
* 7 g suchych drożdży
* 1 jajko
* 1 żółtko
* szczypta soli
* 60 g roztopionego masła
* 4 łyżeczki bułki tartej
* 400 g truskawek, odszypułkowanych i umytych*
* 1 roztrzepane jajko, do posmarowania

Na kruszonkę:

* 60 g roztopionego masła
* 125 g mąki
* 5 łyżek cukru
* 16 g cukru waniliowego

Składniki na kruszonkę wymieszać.

Mąkę przesiać. Wymieszać z suchymi drożdżami. W jednej misce połączyć mleko, jajka i cukier. Dodać do mąki razem z masłem i solą. Wyrobić gładkie i elastyczne ciasto. Starać się nie podsypywać mąką, ale w razie konieczności można dodać 2 - 3 łyżki. Odstawić na ok. 1,5 godziny do wyrastania w ciepłe miejsce.

Po tym czasie ciasto krótko zagnieść. Podzielić na 8 części, uformować na kształt bułki, odłożyć na formę wyłożoną papierem do pieczenia. Odstawić do ponownego wyrastania na ok. 30 minut, aż bułeczki porządnie się napuszą.

Po tym czasie, dnem szklanki docisnąć środek każdej bułki to samej blaszki, tworząc w ten sposób miejsce na truskawki. Dno szklanki delikatnie obsypać mąką, żeby nie przyklejało się do ciasta. W powstałym zagłębieniu wsypać 1/2 łyżeczki bułki tartej. Ułożyć 2 - 3 truskawki, powinny zająć jak najwięcej miejsca. Boki drożdżówek posmarować roztrzepanym jajkiem i porządnie obsypać kruszonką.

Piec przez 22 minuty w temperaturze 190 stopni.

Udanych wypieków :)

* truskawki mogą być świeże lub mrożone. Przy świeżych jak i przy mrożonych postępujemy tak, jak w przepisie. Jednakże, używając świeżych, w miarę twardych owoców, jest mniejsze prawdopodobieństwo puszczenia przez nie soku :)



 
 

piątek, 9 maja 2014

Black and blue

Posiniaczona, czyli babka z borówkami amerykańskimi

Moim jednym z kilku czeskich zakupów była książka "Apetit. Moučníky". Nie żałuję, ponieważ to w niej przywiozłam dziesiątki przepisów na czeskie ciasta i desery. Teraz tylko kwestia tłumaczenia, ale radzę sobie :) 
Borówki amerykańskie powinniście już dostać w sklepach. Nie ma czasu do stracenia. Są delikatnie słodkie w cieście, według mnie komponują się znakomicie z babką!  Mięciutka, z "siniakami" utworzonymi przez zatopione w cieście owoce podkreśla smak zbliżającego się powolutku lata :)

Na 1 dużą babkę:

* 350 g mąki pszennej + 1 łyżeczka
* 2 łyżeczki proszku do pieczenia
* 250 g miękkiego masła
* szczypta soli
* 150 g jasnego cukru trzcinowego
* 150 g drobnego cukru do wypieków
* 240 g jogurtu greckiego
* 4 duże jajka
* 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
* 2 szklanki borówek

Na lukier:

* 100 g cukru pudru
* kilka łyżek gorącej wody

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.*

Borówki umyć. Obsypać łyżeczką mąki, wymieszać (zapobiegnie to opadaniu owoców w cieście).

Mąkę przesiać razem z proszkiem do pieczenia. Dodać sól, wymieszać.

Oddzielnie utrzeć masło na jasną, bardzo puszystą masę. Dodać cukry, ucierać aż całkowicie się rozpuszczą w maśle. Dodać po jednym jajku, po każdym dodaniu miksując. Wlać ekstrakt waniliowy, połączyć. Delikatnie wmieszać mąkę na zmianę z jogurtem. Zrobić to łopatką lub na bardzo wolnych obrotach miksera. Ostrożnie (!) wmieszać do ciasta borówki. 

Przełożyć do formy z kominem (silikonowej lub wysmarowanej masłem i obsypanej mąką). Piec w temperaturze 175 stopni przez 60 - 70 minut, do suchego patyczka. Po tym czasie babkę zostawić na 20 minut w piekarniku, następnie na 15 minut wyciągnąć. Ostrożnie wyciągnąć z formy i wystudzić.

Przygotować lukier. Cukier puder wymieszać z gorącą wodą. Jeżeli lukier ma być gęstszy - dodać cukru, jeżeli rzadszy - wody. Polać ciasto. 

* składniki należy wyciągnąć ok. 3 godziny przed pieczeniem. Jeżeli wszystko ma tą samą temperaturę, jest mniejsze prawdopodobieństwo zakalca. Jeżeli, tak, jak ja, nagle najdzie Was ochota na pieczenie, jajka włóżcie do miski, zalejcie ciepłą wodą i odstawcie na 10 minut. Jogurt możecie podgrzać w kąpieli wodnej.

Udanych wypieków :)




czwartek, 8 maja 2014

Really good day

Naprawdę dobry dzień, czyli muffinki z bananami

Od rana w pozytywnych barwach, które, mam nadzieję, nie opuszczą mnie do wieczora. Czasem drobnostki budują piękny w swej prostocie, wesoły dzień. Oby każdy dzień był taki! :)
A w związku z otrzymaniem zamówionej przeze mnie książki "White Plate. Słodkie" mam dla Was równie wspaniałe muffinki, które doskonale oddają smak użytej w nich czekolady i komponują się z bananem skąpanym w karmelu. Idealne dopełnienie idealnego dnia :)

Na 12 babeczek:

* 300 g mąki pszennej
* 120 g roztopionego masła
* 2 jajka
* 280 g kefiru
* 100 g mlecznej czekolady startej na dużych oczkach
* 2 łyżeczki proszku do pieczenia
* 120 g cukru

Na banany w karmelu:

* 1 duży banan
* 35 g masła
* 50 g cukru

Dodatkowo:

* 3 łyżeczki cukru do posypania

Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia. Dodać startą czekoladę, wymieszać. W osobnej misce połączyć kefir, jajka i roztopione masło. Zawartość obu naczyń wymieszać.

Banany pokroić na 12 plastrów. Na patelni roztopić masło. Dodać cukier i mieszać do momentu uzyskania jasnobrązowego karmelu. Wrzucić ostrożnie banany, dokładnie obtoczyć w karmelu i, mieszając, trzymać na ogniu przez minutę. Odstawić do lekkiego przestudzenia.

Formę do muffinek wyłożyć papilotkami. Do każdej nałożyć małą łyżkę ciasta. Na nie wyłożyć po jednym plastrze banana i odrobinie karmelu. Przykryć ciastem. Posypać szczyptą cukru.

Piec przez 25 - 30 minut w piekarniku nagrzanym do 190 stopni. Po tym czasie drzwiczki piekarnika uchylić, pozostawić w nim muffiny na 10 minut. Wyjąć, wystudzić na kratce. Podawać ciepłe.

Udanych wypieków :)



 

środa, 7 maja 2014

Vinegar

Kwaśna mina, czyli drożdżowe z rabarbarem

Ciasto upiekłam dawno temu, niestety nie miałam czasu go dodać. Najzwyklejsze ciasto drożdżowe z kwaśnym rabarbarem i słodką kruszonką. Proste, pyszne i pewnie niejednemu rabarbar skojarzy się z letnimi piknikami, parującym ciastem i błogim odpoczynkiem ;)
(Przepis ze strony mojewypieki.com)

Na blaszkę ciasta:

* 400 g mąki pszennej
* 20 g świeżych drożdży
* 3 jajka
* 60 g miodu
* 125 ml mleka
* 100 g roztopionego i ostudzonego masła
* skórka starta z 1 cytryny

Dodatkowo:

* 400 g rabarbaru pokrojonego w kostkę
* 4 łyżki cukru

Na kruszonkę:

* 125 g roztopionego masła
* 180 g mąki pszennej
* 100 g cukru

Składniki na kruszonkę wymieszać. Jeżeli będzie ona za sucha - dodać masła, jeżeli za mokra - mąki lub cukru.

Wszystkie składniki na ciasto powinny być ciepłe (należy je wyjąć kilka godzin przed pieczeniem z lodówki).

Przygotować rozczyn. Drożdże pokruszyć, dodać odrobinę mąki i cukru, dolać 2 łyżki ciepłego mleka, dokładnie wymieszać. Przykryć ściereczką, odstawić na około 20 minut w ciepłe miejsce, do wyrastania.

Wyrośnięty rozczyn wymieszać z mąką, dodać resztę składników. Zagnieść elastyczne i gładkie ciasto. Przełożyć do posypanej mąką miski, odstawić do podwojenia objętości na około 1 - 1,5 godziny. Najlepiej włożyć miskę do piekarnika, uważnie zamknąć i włączyć w piekarniku światło.

Formę prostokątną 20 x 30 cm wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto wyjąć i krótko zagnieść. Przełożyć do formy, rozciągnąć, aby dokładnie pokryło powierzchnię blaszki. Poukładać rabarbar, posypać cukrem. Przygotowaną wcześniej kruszonkę równomiernie rozłożyć na cieście. Całość przykryć ściereczką, odstawić do ponownego wyrośnięcia na 30 minut.

Włożyć do zimnego piekarnika, po czym rozgrzać go do temperatury 180 stopni. Piec ok. 40 minut, do suchego patyczka. Studzić 10 minut w piekarniku, po czym wyciągnąć z formy i odłożyć na kratkę.

Udanych wypieków :)




 

wtorek, 6 maja 2014

Different

Inne, czyli bardzo kruche ciasteczka


Często dostawałam od babci kruche ciastka, która z kolei dostawała je od cukiernika. Były nieziemsko kruche, z cukrową skorupką, przy każdym gryzie chrupały... Były idealne! Próbowałam różnych przepisów, ale nigdy nie umiałam znaleźć tego właściwego. Mama podsunęła mi pomysł: "A może one są na smalcu?". Więc wzięłam przepis na kruche ciastka z Moich Wypieków i masło całkowicie zastąpiłam smalcem. Wyszły dokładnie takie, jakie być powinny. I nie przejmujcie się smalcem w cieście! Pokusiłam się o policzenie kalorii dla jednego ciastka i używając smalcu, ilość kalorii zwiększa się jedynie o 7, czyli nie tak źle ;)

Na ok. 35 ciastek:

* 180 g smalcu, w temperaturze pokojowej
* 200 g cukru pudru
* 350 g mąki pszennej
* 1 jajko
* 1 żółtko
* szczypta soli

Dodatkowo:
 
* 1 jajko + cukier kryształ do posypania

Smalec pokroić na mniejsze kawałki, posiekać z mąką. Dodać resztę składników. Zagnieść gładkie ciasto, owinąć folią spożywczą i schłodzić w lodówce przez minimum godzinę.

Schłodzone ciasto rozwałkować na gruby placek. Wycinać foremką ciasteczka, układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Smarować rozmąconym jajkiem, posypać małą łyżeczką cukru, lekko docisnąć. 

Piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez ok. 15 minut, do zarumienienia. Studzić na kratce. (Do momentu włożenia ciastek do piekarnika, trzymać je w lodówce).

Udanych wypieków :)


niedziela, 4 maja 2014

Eventuality

Ewentualność, czyli drożdżowe z gruszkami


Ewentualność, ponieważ dzisiaj miało być ciasto z truskawkami, a ewentualnie z gruszkami. Nie udało nam się znaleźć truskawek, toteż wszedł w życie plan B. Choć chłodno, pogoda piękna. A do pięknej pogody pasuje ciasto z pachnącymi gruszkami i masą kruszonki. W tym poście postaram się dokładnie opisać proces przygotowywania ciasta drożdżowego, które, wbrew pozorom, jest naprawdę proste :)
(Przepis ze strony whiteplate.blogspot.com)

Na ciasto drożdżowe:

* 500 g mąki pszennej
* 100 g roztopionego i przestudzonego masła
* 1 jajko w temp. pokojowej
* 120 g cukru
* 16 g cukru waniliowego
* 40 g świeżych drożdży
* 250 ml ciepłego mleka
* szczypta soli
* 2 średnie gruszki

Na kruszonkę:

* 100 g masła (zimnego lub ciepłego)
* 50 g cukru
* 50 g mąki

Składniki na kruszonkę rozetrzeć palcami bądź widelcem. Jeżeli będzie za sucha, dodać masła, jeżeli za mokra - mąki/cukru.

Etapy przygotowywania ciasta drożdżowego:

1. Przygotować rozczyn. Potrzebną ilość drożdży rozkruszyć w misce. Wsypać odrobinę cukru, mąki i około 2 - 3 łyżek ciepłego mleka. Mleko nie może być gorące, drożdże nie zaczną pracować. Mąki i cukru ma być tyle, aby delikatnie przykryły drożdże. Wymieszać, przykryć świeżą, suchą ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrastania na 10 do 30 min. Postawić z dala od przeciągów, np. koło grzejnika, kominka, latem na nasłonecznionym parapecie. Po wyrośnięciu rozczyn powinien mieć piankowatą konsystencję, ale nadal ma się lać.

2. Mąkę przesiać. Dodać wyrośnięty rozczyn, wymieszać. Dodać pozostałe składniki. Wyrobić ciasto. Ręcznie trwa to dłużej, około 15 minut. Mikserem z hakiem do ciasta drożdżowego 7 - 10 minut. W niektórych przepisach ciasto wychodzi zbite i daje się łatwo uformować w kulę. W tym cieście i w wielu innych pozostaje ono lejące. Nie dosypujcie mąki! Ona sprawia, że ciasto jest twardsze. Po wyrośnięciu konsystencja ciasta i tak się zmieni.

3. Ciasto przełożyć do miski, przykryć ściereczką i odstawić do wyrastania w ciepłym miejscu. Czas wyrastania zależy od wielu czynników: ilości drożdży, temperatury, czasu wyrabiania... Przeważnie trwa to od 30 minut do 2 godzin. Trzeba po prostu sprawdzić, powinno podwoić swoją objętość. Nie może leżeć za długo, ponieważ "przerośnie" i nic z tego nie wyjdzie.

4. Po wyrośnięciu raz jeszcze krótko zagnieść. Nie przejmujcie się, że okazała kula ciasta przy ponownym zagniataniu nagle się skurczyła. Tak ma być. Włożyć do tortownicy o średnicy 26 cm wyłożonej papierem do pieczenia. Wierzch posmarować odrobiną oliwy, przykryć folią spożywczą (nie powinna dotykać ciasta) i odstawić do napuszenia. Drugie wyrastanie ciasta jest bardzo ważne. Trwa ono od 30 minut do 1 godziny, nie dłużej! 10 minut przed końcem wyrastania włączyć piekarnik, na tym etapie ciasto również może "przerosnąć".

5. Gruszki obrać, wykroić środki, pokroić w plastry. Poukładać ciasno na wyrośniętym cieście. Obsypać kruszonką. Piec w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez 35 - 45 minut. Sprawdzić patyczkiem. Jeżeli ciasto w trakcie pieczenia zacznie się za szybko rumienić, przykryć folią aluminiową. Studzić na kratce, aby nie zaparowało w formie.



Jeżeli będziecie się trzymać przepisu, nie ma mowy, żeby coś Wam nie wyszło :)
W razie jakichkolwiek pytań, piszcie do mnie (formularz kontaktowy na dole strony).

Udanych wypieków :)





sobota, 3 maja 2014

Prague, part II

Praga, cz. II, czyli podróżujemy 




Pogoda niestety nie przestała psuć nam planów i z tego powodu znaleźliśmy się dzień szybciej w domu. Sądzę, że w Pradze zobaczyliśmy wszystko to, co przeciętny turysta widzieć powinien. Na zdjęciu powyżej Hradčany, czyli królewska dzielnica, która tutaj wygląda jak zdjęcie rodem z gry komputerowej ;)

Starałam się jak mogłam, aby zamówić, zjeść i sfotografować wszystko, o czym wspominałam w poprzednim poście. Nie wszystkich potraw osobiście próbowałam, ale w opisie będę bazować na opiniach zaufanych osób - bo przecież moich rodziców ;)

1. Palačinky, czyli naleśniki

Naleśników spróbowałam dzisiaj, w ostatni dzień. Były sprzedawane w budzie, podobnie jak trdlo. Drobna kobieta z wprawą zwijała mi cienkiego naleśnika z toną czekolady i bananami. Do wyboru były najróżniejsze dodatki: począwszy od zwykłego cukru pudru, kończąc na czekoladzie z dodatkiem herbatników. W smaku naleśnik, jak naleśnik, bez uniesień. Ale sposób podania, nadzienie i fakt, że jem je w Pradze dodały im smaku. Ostatecznie: polecam.



2. Lívance s borůvkami, czyli naleśniki z borówkami

Też naleśniki, ale pod inną nazwą, która kryje całkowicie odmienną recepturę. Lívance to małe, drożdżowe naleśniki podawane ze śmietaną i różnymi dżemami. Podobne do racuchów. W moich wyczuwalny był aromat cynamonu, aczkolwiek w czeskich przepisach nie ma o nim wzmianki. Ja jadłam je tylko raz, w tylko jednym miejscu. Niestety, dostałam je odgrzane, lekko gumowate i z zakalcem. Smak borówkowego dżemu i śmietany nieco łagodził obolałe podniebienie, a i sam smak naleśników nie był najgorszy, gdyby tylko były świeże! Ostatecznie: może być.



3. Vepřové koleno, czyli golonka

Nie, ja golonki nie próbowałam i nie żałuję :) Nie moje smaki. Z opinii mojego "eksperta" wynika, że w środku mięso się rozpływało, skórka była przyjemnie chrupiąca, a całość była najpierw gotowana w piwie, a następnie pieczona na złoto. Podane z białą kapustą na słodko - kwaśno smakowało wspaniale. Najlepszym potwierdzeniem tych słów jest jedzenie tejże golonki dwa dni z rzędu :) Ostatecznie: bardzo polecam.


4. Vepřové dušené v chlebu, czyli gulasz wieprzowy w chlebie

Nie było to moje danie obiadowe, ale z przyjemnością spróbowałam. Jestem wielbicielką wszelkiego pieczywa i ten gulasz nie pozostał mi obojętny. Dla mnie smakował curry, był lekko słodki. Opinie na jego temat są podzielone: mnie i tacie przebijało się curry, mama nic takiego nie wyczuła. Chleb, pełniący rolę miski, według mnie był za miękki. Gdzie bym nie zamówiła dania w chlebie, był on miękki. A tak liczyłam na słodkie chrupnięcie przy wygryzaniu dziury w miseczce. Ostatecznie: może być.


 5. Bramborové knedlíky, czyli knedle ziemniaczane

I oto dochodzimy do rzeczy, której najbardziej chciałam spróbować. Słynne czeskie knedle! Zamówiłam je bez niczego, bez gulaszu, mięsa, nawet bez surówki. Niezapomniany wzrok kelnerki, która stara się mnie, dyletantce, wytłumaczyć, że knedli NIE powinno się jadać bez niczego. Ale cóż poradzić, kiedy człowiek cały dzień chodzi od knajpy do knajpy i próbuje wszystkiego za wyjątkiem samego kucharza? Tak więc, otrzymałam mały talerzyk z ziemniaczanymi przysmakami. Dla mnie był to zgnieciony miąższ ze świeżej bułki. Lepiej bym tego nie określiła. Utopiłam kawałek w tatowym gulaszu i rzeczywiście, nabrały smaku. Nadal to jednak nie zmienia faktu, że knedle to coś a'la chleb z masłem do parówek. Ostatecznie: zjadliwe.


6.  Ovocné knedlíky, czyli knedle owocowe

Zdawałoby się, że to zwykłe brambory zabarwione kolorem truskawek. Te knedle, w odróżnieniu od wcześniej wspomnianych, są naprawdę dobre i nie aż tak banalne. W środku z owocem, niekoniecznie truskawką, podane na pierzynie z bitej śmietany. Dla takiego łasucha jak ja to istny raj. Ostatecznie: bardzo polecam.



7. Preclíky, czyli precle

Na koniec bardziej popularna przekąska, o której chcę wspomnieć, abyście nie myśleli, że Praga to tylko ziemniaki i wieprzowe kolana ;) Przy wejściu na Most Karola zatrzymałam się i zaczęłam obserwować pracę "trdelniniraki". Kobieta jak maszyna nawijała na wałki sznury ciasta drożdżowego i obtaczała je w cynamonowo - migdałowej mieszance. Zeszłam tam z zamiarem kupienia setnego już chyba trdlo. Zauważyłam, że są też precle. W smaku zwyczajne, nieszczególnie praskie ;) Ale dobre! Miękkie, solone, skręcone. Ostatecznie: polecam.



To chyba najdłuższy post, jaki znajduje się na tej stronie. Ja, przygotowując się do wyjazdu, szukałam w internecie ciekawych informacji na temat czeskiego jedzenia, ale nigdzie nie znalazłam dostatecznie obszernego przewodnika kulinarnego. Mam nadzieje, że ktokolwiek z Was z czasem skorzysta z tej notatki przygotowując się do swojej podróży. Jeżeli jeszcze nie byliście w Pradze to koniecznie miejcie ją na uwadze planując wakacje. To miasto niezapomnianych widoków, smaków i przeżyć :)

A na koniec kilka mało kulinarnych zdjęć z "Muzeum voskových figurín", czyli z muzeum figur woskowych :) 




piątek, 2 maja 2014

Greetings from Prague

Pozdrowienia z Pragi, czyli podróżujemy


Dla chcącego nic trudnego, i tym razem udało się znaleźć czas i miejsce na blogowanie ;)
Tym razem padło na Pragę. Gdyby nie zmieniająca się wciąż pogoda, byłoby idealnie.

W porównaniu do oblanej czekoladą Brukseli, Praga nieco bardziej "pachnie" turystami. Brakuje mi tu typowo słodkich zapachów, ale nie mówię oczywiście o całym mieście. W wielu miejscach natkniemy się na zapach pieczonych słodkości. Trdlo to typowy praski słodycz. Rodzaj ciasta drożdżowego posypanego cynamonem i migdałami bądź innymi orzechami. Ciekawy jest sposób przyrządzania. Otóż, ciasto nawinięte jest na długi metalowy pręt i "grillowane". Z pewnością w domu nie będzie łatwo odtworzyć to ciasto :)

Na zdjęciu powyżej widać szyld budy z trdelnikami, czyli inaczej - z trdlo. Kto by nie schrupał takiego ciepłego ciastka z masą cynamonu i prażonymi orzechami? 

Za zgodą, udało mi się zrobić zdjęcie trdelinek w trakcie pieczenia.



Ale nie samymi słodyczami człowiek żyje! Póki co mamy za sobą pierwszy z czterech wspaniałych dni i przy najszczerszych chęciach nie udałoby mi się spróbować wszystkiego, o czym czytałam. Na mojej liście są jeszcze naleśniki, knedliky, praskie pieczywo, więcej trdlo i... W sumie nawet cztery dni to za mało ;)

Udało mi się skosztować czegoś banalnie prostego, a zarazem pysznego: smażonego sera z frytkami. Sama nazwa ocieka tłuszczem, ale co to za zwiedzanie Pragi bez smażonego sera! Ser w postaci medalionów, ciągnący w środku, z grubymi, chrupiącymi frytkami i pysznym sosem czosnkowym. Tutaj nie trudno o przybranie na wadze ;)


Prawdą jest, że w restauracjach kelner sam sobie dolicza napiwek do rachunku, a chleb i sosy, które macie na stole nie muszą być przez Was użyte, żeby również znalazły się na paragonie. Pomijając doliczone 10% napiwku, o chlebie i sosach jest wspomniane drobnym drukiem w karcie dań. Więc to nie aż takie wielkie oszustwo, prawda? ;)

Ostatnią rzeczą, o której dziś wspomnę jest Gingerbread Museum, czyli nic innego jak muzeum pierniczków. Nie za duży sklep z milionem pięknie dekorowanych pierników, foremkami do ich wycinania w najróżniejszych kształtach, przyprawami i kolorwymi serwetkami. Postanowiłam zaopatrzyć się w ciekawą, nową foremkę i stałam tam blisko pół godziny nie potrafiąć się zdecydować. Ale mogłabym tak stać nawet cały dzień :)



Teraz uciekam się przygotować na kolejny wyczerpujący, obfitujący w smaki dzień w tym pięknym mieście. A Wy, jak spędzacie majówkę? :)